środa, 29 stycznia 2014

Chiałyście wiedzieć a więc piszę :)

Moja historia ze skutecznym odchudzaniem zaczęła się jakieś niecałe 3 lata temu ( w wieku 17 lat).
Schudłam jak już wcześniej pisałam z wagi 74 kg na 55 kg.
Do dziś nie do końca wiem jak mi się to udało ale wydaje mi się,że lata presji zrobiły swoje.
Zawsze to JA byłam ta bszydsza, grubsza... moja siostra to kwitnąca dziewczynka, rozchwytywana przez rodziców, koleżanki i KOLEGÓW. Ja wyśmiewana z powodu kilku kilogramów nadwagi od dziecka i porównywana... Czułam się jakbym nie pasowała do tego wszystkiego. Nie mówie tu o braku miłości ze strony rodziny, rodziców bo tego powiedziec nie mogę ale nie dało się ukryć tego, że jednak waga i wyląd robił swoje... Płakałam po nocach bo tez chciałam być ładna i doceniana, żeby mi mówili jak ja to nie wyglądam ( powiem tak z buzi niegdy nie byłam brzydką dziewczynką ale osoba chwilami nawt otyła wygląda okropnie!!). Nawet chłopak mojej siostry jak i ona sama śmiali się ze mnie...
W pewnym momencie powiedziałam, że mam dosyć, że zobaczą, że im udowodnie i się zdziwią!!
Zaczęło się szybko i bez jakichkolwiek namysłów. Powiedziałam sobie : żadnych smażonych rzeczy, żadnych fast- foodów, żadnego objadania się słodyczami...
Przystało na tym, że nie jadałam ani obiadów ani kolacji, nic nie jadłam co byłoby w jakiś tam sposób pożywne.
Moim przekleństwem jest to, że mój organim potrzebuje węglowodanów i muszę miec w codziennej diecie cukry, wyczułam to od razu  dlatego zawsze na śniadanie jadałam słodką bułkę typu drożdżówka bo wiedziałąm, że spala sie ono w 100% i nie miałam z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia, obiad wyglądał zazwyczaj tak, że gotowałam sobie kisiel w dużym kubku zagryzając suchymi bądz z odrobiną dżemu niskosłodzonego waflami ryżowymi ( około4 sztuk) potem szła tylko woda no i oczywiście ćwiczenia, ćwiczyłam naprawde dużo, może nie tyle co ćwiczenia wysiłkowe ale dużo ruchu miałam w ciągu dnia, że spalałam nawet 1000kcal. Korzystałam z kalkulatora "exerceo" liczyłam każdą zjedzoną kalorię i każdą spaloną... Potem to już samo szło, bywało tak, że zjadłam więcej albo wgl nic... To był jak wir w którego wpadłam szybko...


2 komentarze:

  1. Super że Ci się udało!! Ja też dopiero zaczynam z blogiem więc zapraszam do mnie kochana :) wsparcie jest potrzebne!! Pamiętaj że tym razem też Ci się uda i dasz radę utrzymać ta wagę! Ściskam kochana :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj kochana, ale żeby kisiel...
    Mam nadzieję, że przy teraźniejszym podejściu do diety zmienisz trochę jadłospis.
    Zobaczysz, że znów będziesz ważyć 55 kg <3

    OdpowiedzUsuń